Na (przedłużony urlopem) weekend wrześniowy zaplanowaliśmy coś wyjątkowego. Nie kolejne szybkie zwiedzanie ale długi odpoczynek i moczenie pupci w podgrzewanym basenie na Pomorzu Drawskim. Cieszyłam się okrutnie jak co roku (ba, w zeszłym roku Paweł był w Silnowie chyba 5 razy – on to dopiero lubi tam bywać!), bo chociaż o Silnowie pewnie czytasz pierwszy raz, to jednak poza faktem, że jest to miejscowość na końcu świata to jest tam jezioro i ekskluzywny pensjonat (teraz już bardziej „ośrodek”) z takim ogromem atrakcji i świetnymi ludźmi, że wyjazd tam będziesz z utęsknieniem wspominać zawsze. I to wszystko naszych znajomych :-) Ups, bo mi się reklama zrobiła. No więc Silnowo jak co roku.
I wtedy okazało się, że jednak nie wypali ten wyjazd. Na kilka dni przed.