Wylądowaliśmy. Na zewnątrz lało i w związku z tym do dyspozycji pasażerów były czerwone parasolki Air Asia. Cieszyłam się na samą myśl o powrocie do Kuala Lumpur. Nie pamiętałam za bardzo jak dostać się do centrum – ale to dlatego, że jechaliśmy pociągiem, drogo. Teraz już wiemy, że można jechać autobusem.
Odebraliśmy bagaże i mieliśmy się zorientować co i jak.
- OK, ale chodźmy stąd, bo tu jedzie rybą. – ustaliliśmy zgodnie i zmyliśmy się w stronę toalet i wyjścia. Niestety, im dalej byliśmy od taśm, tym bardziej byliśmy pewni, że zapach rybny nas nie opuszcza. Pochyliliśmy się nad wózkami z plecakami – o nie! to wózki cuchną! Byliśmy źli, że trafił nam się cuchnący rybą wózek i zaczęliśmy nerwowo ściągać z niego plecaki. O nie! To nie wózki cuchną. Byliśmy źli, że nie trafił nam się cuchnący rybą wózek. Plecaki miały rybne mokre plamy, również szelki. Czytaj więcej »